Andrzej Wróblewski,Autoportret z zona II |
Był synem profesora prawa, rektora Uniwersytetu Wileńskiego, Bronisława Wróblewskiego i artystki-grafika Krystyny z d. Hirschberg. Od najmłodszych lat przejawiał talent artystyczny. Uczęszczał do Liceum im. Króla Zygmunta Augusta w Wilnie, podczas II wojny światowej brał udział w tajnych kompletach. 26 sierpnia 1941 w trakcie domowej rewizji przeprowadzonej przez hitlerowców umarł na atak serca ojciec artysty. 14-letni wówczas Wróblewski był tego świadkiem. Matka była jego pierwszym nauczycielem sztuki. Uczyła go techniki drzeworytnicznej – pod jej kierunkiem wykonał swoje pierwsze grafiki (prace „Memento mori – Czaszka”). Na początku 1945 Krystyna Wróblewska razem z dziećmi (miał starszego brata Jerzego) opuściła Wilno i przeniosła się do Krakowa. Tam Wróblewski zdał egzamin dojrzałości i rozpoczął studia na dwu kierunkach jednocześnie: historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych.
Wróblewski urodził się w 1927 roku w Wilnie. Jego matka – Krystyna Wróblewska – była artystką specjalizującą się w technikach graficznych i niewątpliwie wpłynęła na wybór drogi życiowej Andrzeja.
Ojciec Wróblewskiego, profesor prawa Uniwersytetu Wileńskiego, zmarł na oczach syna w 1941 roku – najprawdopodobniej na zawał serca – podczas rewizji dokonanej przez żołnierzy hitlerowskich w domu rodziny. Dla czternastoletniego wówczas dziecka był to ogromny wstrząs. Przez wszystkie lata swojej krótkiej kariery Wróblewski będzie szukał języka, za pomocą którego mógłby opowiedzieć o horrorze i traumie wojny.
W roku 1945 Krystyna Wróblewska wraz z dwoma synami opuściła Wilno i wyruszyła do Krakowa, gdzie Andrzej Wróblewski zdał maturę i podjął studia. Uczył się równolegle na Wydziale Malarstwa i Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiował historię sztuki.
Jak mówi o nim Andrzej Wajda, który przyjaźnił się z malarzem w okresie studiów na krakowskiej ASP, „był artystą odtrąconym, odtrąconym przez akademię, przez Grupę 48’, niesprzedającym, niewystawiającym”.
Andrzej Wróblewski,,Recto/Verso''1948-1949/1956-1957 |
Wróblewski (rocznik 1927) nie należał do entuzjastów odbudowy świata po wojnie. Z jego obrazów można wyczytać echa nieustającej traumy wojennej. Nawet kiedy maluje socrealne dosłowności, bohaterowie obrazów rozpadają się, giną, są ciałami, które siedzą jeszcze tylko dlatego, że trzyma je sztywne krzesło.
Andrzej Wróblewski Rozstrzelanie "poznańskie", 1949 |
Krytycy i badacze próbują odkryć tajemnicę malarza. Czy malował po dwóch stronach płótna, bo nie stać go było na nowe materiały? To niemożliwe – myślę, oglądając obrazy od frontu i od pleców, gdzie widać drewniane rusztowania blejtram, ekscytuje mnie ten nielegalny dostęp. Musiał mieć na farby i płótna, był przecież znanym malarzem i wykładowcą na ASP w Krakowie. A jednak, to były lata 50-te XX wieku, nie było niczego. Może więc malował po obu stronach też z biedy? Malował dużo, bardzo dużo, wręcz kompulsywnie. Jakby wiedział, że ma mało czasu. Zginął na trzy miesiące przed swoimi 30 urodzinami, jak? To też tajemnica, być może zawał, a może samobójstwo. Przed śmiercią malował głównie śmierć. 30-letni mężczyzna.
A może taki był jego pomysł artystyczny. Żeby zderzać z sobą abstrakcję, piękne kosmiczne koła w jasnych kolorach, sztukę, która tak by właśnie wyglądała, gdyby wojna nie przecięła świata. Zderzać z realistycznymi, grubo ciosanymi sylwetkami socjalistycznych robotników, żołnierzy, ofiar. Rozstrzelanych, udręczonych, przesiedlanych, wyrywanych z korzeniami ludzi. Jeśli matka z dzieckiem, to ono martwe. Po drugiej stronie wirują planety. Jeśli dziecko z matką, umiera ona. Kobiety siedzą nieruchomo na obrazach. Na odwrocie obrazu przedstawiającego likwidację getta – abstrakcyjny i metaforyczny Niebieski szofer.
Kiedyś kuratorzy, wydawcy albumów, dyrektorzy muzeów decydowali o tym, która strona obrazu Wróblewskiego jest do pokazania. Dziś kurator wiesza je w powietrzu, lekko, bez przekombinowania, w dziennym świetle. Żeby, nadal, po tylu latach od wojny, socrealizmu i abstrakcjonizmu, w czasach innej sztuki, okazywały się tak mocne i aktualne, że chwilami jest to aż przerażające.
Andrzej Wróblewski |
Namalowane w 1949 r. dzieło zajmuje istotne miejsce na wystawie „Sztuka polska wobec Holokaustu”. Choć nie odnosi się w oczywisty i bezpośredni sposób do Zagłady, to jednak skłania do szerszego spojrzenia, bardziej ogólnego pojmowania śmierci dziecka i bólu matki postawionej przed tym tragicznym faktem. Obraz uzmysławia nam, ile cierpień dzieci i matek wywołała Zagłada. Przyglądając mu się, myślimy o konkretnym przypadku, a nie tylko o liczbach zamordowanych. Przerażających, ale jednak tylko liczbach.
Ascetyczna kompozycja – figura matki i trzymającego ją za szyję dziecka tworzą trójkąt. Matka namalowana jest w pozycji siedzącej, dziecko zaś wspina się na nią i obejmuje za szyję. Nie sposób nie ulec wrażeniu, że zastyga ono jak woda – przeobraża się w lodową bryłę. Nieruchomieje.
Andrzej Wróblewski, „Matka z zabitym dzieckiem” |
Nie uda nam się też znaleźć w wypowiedziach artysty jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego używał niebieskiej barwy, by ukazać śmierć. Oczywiście możemy się tego domyślać, co też czynimy, lecz nic więcej.
Andrzej Wróblewski,,Likwidacja-getta''458x615 |
Kiedyś spytałem go: «Dlaczego wszystkie postacie zabitych malujesz błękitem?», odpowiedział mi: «Mam dużą tubę błękitu pruskiego, a to, jak wiesz, jest bardzo wydajna farba». Wiedziałem, że ci wszyscy zmarli przychodzą do niego. Nie potrafił opędzić się od nich, gdyż śmierć towarzyszyła mu nieustannie.
Andrzej Wróblewski,,Szofer niebieski''1948 |
Pozostawił ponad 150 prac olejnych, ponad 1400 rysunków, akwarel i gwaszów, 84 monotypie, 65 grafik, szereg rysunków ulotnych i zawartych w szkicownikach; ponadto ok. 80 opublikowanych artykułów i recenzji prasowych oraz liczne notatki w rękopisie. Stworzył sugestywną formułę malarstwa figuratywnego, która inspirowała kolejne pokolenia twórców. Swoje zaangażowanie w działalność społeczno-polityczną przekładał na sztukę, w której konieczne miało być, aby „elementy estetyczne i ideologiczne splatałyby się nierozerwalnie".