Andrzej Wróblewski

Andrzej Wróblewski
Andrzej Wróblewski,Autoportret z zona II
Andrzej Wróblewski (ur. 15 czerwca 1927 w Wilnie, zm. 23 marca 1957 w Tatrach) – polski malarz, historyk sztuki i krytyk sztuki, pracownik dydaktyczny Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

                                                             
Był synem profesora prawa, rektora Uniwersytetu Wileńskiego, Bronisława Wróblewskiego i artystki-grafika Krystyny z d. Hirschberg. Od najmłodszych lat przejawiał talent artystyczny. Uczęszczał do Liceum im. Króla Zygmunta Augusta w Wilnie, podczas II wojny światowej brał udział w tajnych kompletach. 26 sierpnia 1941 w trakcie domowej rewizji przeprowadzonej przez hitlerowców umarł na atak serca ojciec artysty. 14-letni wówczas Wróblewski był tego świadkiem. Matka była jego pierwszym nauczycielem sztuki. Uczyła go techniki drzeworytnicznej – pod jej kierunkiem wykonał swoje pierwsze grafiki (prace „Memento mori – Czaszka”). Na początku 1945 Krystyna Wróblewska razem z dziećmi (miał starszego brata Jerzego) opuściła Wilno i przeniosła się do Krakowa. Tam Wróblewski zdał egzamin dojrzałości i rozpoczął studia na dwu kierunkach jednocześnie: historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych.
Wróblewski urodził się w 1927 roku w Wilnie. Jego matka – Krystyna Wróblewska – była artystką specjalizującą się w technikach graficznych i niewątpliwie wpłynęła na wybór drogi życiowej Andrzeja.


Ojciec Wróblewskiego, profesor prawa Uniwersytetu Wileńskiego, zmarł na oczach syna w 1941 roku –  najprawdopodobniej na zawał serca – podczas rewizji dokonanej przez żołnierzy hitlerowskich w domu rodziny. Dla czternastoletniego wówczas dziecka był to ogromny wstrząs. Przez wszystkie lata swojej krótkiej kariery Wróblewski będzie szukał języka, za pomocą którego mógłby opowiedzieć o horrorze i traumie wojny.
W roku 1945 Krystyna Wróblewska wraz z dwoma synami opuściła Wilno i wyruszyła do Krakowa, gdzie Andrzej Wróblewski zdał maturę i podjął studia. Uczył się równolegle na Wydziale Malarstwa i Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiował historię sztuki.

Jak mówi o nim Andrzej Wajda, który przyjaźnił się z malarzem w okresie studiów na krakowskiej ASP, „był artystą odtrąconym, odtrąconym przez akademię, przez Grupę 48’, niesprzedającym, niewystawiającym”.

                                                                    
Andrzej Wróblewski,,Recto/Verso''1948-1949/1956-1957
Jego ambicje i zainteresowania związane były zarówno z praktyką artystyczną, jak i teorią sztuki – jako teoretyk publikował swoje teksty w Życiu Literackim czy Głosie Plastyków. W Krakowie też poznał swoją żonę.Jako praktyk skupiał się przede wszystkim na malarstwie, z rzadka realizował prace w technice kolażu, w litografii bądź drzeworycie.Znany był ze swego zaangażowania politycznego i ideologicznego poparcia dla komunizmu, którym w późniejszych latach życia poczuł się głęboko rozczarowany. Jego młodzieńcza fascynacja wynikała z przekonania, że komunizm jest remedium na niesprawiedliwość, faszyzm, rasizm i imperializm, których symbolem były dla niego znienawidzone – odpowiedzialne za śmierć ojca – nazistowskie Niemcy, a także Stany Zjednoczone, przedstawiane przez komunistyczną propagandę w jak najciemniejszych barwach. Fascynacje polityczne poniekąd uwarunkowały go jako twórcę, lecz dokonały tego w absolutnie wyjątkowy sposób.
Wróblewski (rocznik 1927) nie należał do entuzjastów odbudowy świata po wojnie. Z jego obrazów można wyczytać echa nieustającej traumy wojennej. Nawet kiedy maluje socrealne dosłowności, bohaterowie obrazów rozpadają się, giną, są ciałami, które siedzą jeszcze tylko dlatego, że trzyma je sztywne krzesło.

                                                                              
Andrzej Wróblewski
Andrzej Wróblewski Rozstrzelanie "poznańskie", 1949
  To malarz znany, jego wstrząsający cykl Rozstrzelania (żywy człowiek stoi tuż obok ciała, które tańczy poruszone siłą pocisku – jeden z nich jest sekundę przed śmiercią, drugi sekundę po) milion razy widzieliście w podręcznikach, gazetach, albumach. Ale nie zawsze obrazy Wróblewskiego były tak eksponowane, jak tu: widać je z dwóch stron. Po obu sztuka z zupełnie innych przestrzeni. Rewers i awers. Orzeł i reszka. Abstrakcja i realizm. I zero banału.
Krytycy i badacze próbują odkryć tajemnicę malarza. Czy malował po dwóch stronach płótna, bo nie stać go było na nowe materiały? To niemożliwe – myślę, oglądając obrazy od frontu i od pleców, gdzie widać drewniane rusztowania blejtram, ekscytuje mnie ten nielegalny dostęp. Musiał mieć na farby i płótna, był przecież znanym malarzem i wykładowcą na ASP w Krakowie. A jednak, to były lata 50-te XX wieku, nie było niczego. Może więc malował po obu stronach też z biedy? Malował dużo, bardzo dużo, wręcz kompulsywnie. Jakby wiedział, że ma mało czasu. Zginął na trzy miesiące przed swoimi 30 urodzinami, jak? To też tajemnica, być może zawał, a może samobójstwo. Przed śmiercią malował głównie śmierć. 30-letni mężczyzna.
A może taki był jego pomysł artystyczny. Żeby zderzać z sobą abstrakcję, piękne kosmiczne koła w jasnych kolorach, sztukę, która tak by właśnie wyglądała, gdyby wojna nie przecięła świata. Zderzać z realistycznymi, grubo ciosanymi sylwetkami socjalistycznych robotników, żołnierzy, ofiar. Rozstrzelanych, udręczonych, przesiedlanych, wyrywanych z korzeniami ludzi. Jeśli matka z dzieckiem, to ono martwe. Po drugiej stronie wirują planety. Jeśli dziecko z matką, umiera ona.
Kobiety siedzą nieruchomo na obrazach. Na odwrocie obrazu przedstawiającego likwidację getta – abstrakcyjny i metaforyczny Niebieski szofer.
Kiedyś kuratorzy, wydawcy albumów, dyrektorzy muzeów decydowali o tym, która strona obrazu Wróblewskiego jest do pokazania. Dziś kurator wiesza je w powietrzu, lekko, bez przekombinowania, w dziennym świetle. Żeby, nadal, po tylu latach od wojny, socrealizmu i abstrakcjonizmu, w czasach innej sztuki, okazywały się tak mocne i aktualne, że chwilami jest to aż przerażające.

                                                 
    
Andrzej Wróblewski
Andrzej Wróblewski
Obrazem, który nie pozostawia nas obojętnymi, nie daje o sobie zapomnieć, wdziera się do naszej pamięci i zostaje w niej na długo, jest „Matka z zabitym dzieckiem” Andrzeja Wróblewskiego.

Namalowane w 1949 r. dzieło zajmuje istotne miejsce na wystawie „Sztuka polska wobec Holokaustu”. Choć nie odnosi się w oczywisty i bezpośredni sposób do Zagłady, to jednak skłania do szerszego spojrzenia, bardziej ogólnego pojmowania śmierci dziecka i bólu matki postawionej przed tym tragicznym faktem. Obraz uzmysławia nam, ile cierpień dzieci i matek wywołała Zagłada. Przyglądając mu się, myślimy o konkretnym przypadku, a nie tylko o liczbach zamordowanych. Przerażających, ale jednak tylko liczbach.
Ascetyczna kompozycja – figura matki i trzymającego ją za szyję dziecka tworzą trójkąt. Matka namalowana jest w pozycji siedzącej, dziecko zaś wspina się na nią i obejmuje za szyję. Nie sposób nie ulec wrażeniu, że zastyga ono jak woda – przeobraża się w lodową bryłę. Nieruchomieje.

                                                              
Andrzej Wróblewski
Andrzej Wróblewski, „Matka z zabitym dzieckiem”
Kolorystyka pracy ograniczona jest do kilku barw: ciemnej zieleni, którą namalowana jest sukienka matki, i żółtawych odcieni, ukazujących zmęczenie skóry matki. Dziecko natomiast namalowano w błękicie. Tło jest bladoniebieskie. Malarz z rozmysłem ogranicza się do kilku barw. Zaskakujące, ale nie ma tu spodziewanego koloru krwi. Nawet najmniejszej strużki. W ciele dziecka widać tylko ślad po kuli – ciemnogranatowy. Nie ma patetycznych gestów. Nie widać wykrzywionych w grymasie twarzy. Jest tylko cicha śmierć. Cicha rozpacz. Wszystko zastyga. Domyślamy się obecności śmierci, choć jej nie widzimy. Może to dobrze. Nie wszystko przecież powinniśmy widzieć i nie wszędzie zaglądać. Czasami lepiej, gdy niektóre rzeczy są ukryte przed naszym wzrokiem.
Nie uda nam się też znaleźć w wypowiedziach artysty jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego używał niebieskiej barwy, by ukazać śmierć. Oczywiście możemy się tego domyślać, co też czynimy, lecz nic więcej. 


Andrzej Wróblewski
Andrzej Wróblewski,,Likwidacja-getta''458x615
Przyjaciel Wróblewskiego z okresu studiów, Andrzej Wajda, przywołał z przeszłości odpowiedź artysty na pytanie o ten błękit:
Kiedyś spytałem go: «Dlaczego wszystkie postacie zabitych malujesz błękitem?», odpowiedział mi: «Mam dużą tubę błękitu pruskiego, a to, jak wiesz, jest bardzo wydajna farba». Wiedziałem, że ci wszyscy zmarli przychodzą do niego. Nie potrafił opędzić się od nich, gdyż śmierć towarzyszyła mu nieustannie.

                                                                  
Andrzej Wroblewski
Andrzej Wróblewski,,Szofer niebieski''1948
Wróblewski był człowiekiem bardzo ironicznym. Wszystko, co stanowiło prawdziwą tajemnicę jego postępowania, obracał w żart. Bardzo niechętnie ujawniał swoje prawdziwe oblicze, nie lubił zwierzeń i osobistych wynurzeń.
Pozostawił ponad 150 prac olejnych, ponad 1400 rysunków, akwarel i gwaszów, 84 monotypie, 65 grafik, szereg rysunków ulotnych i zawartych w szkicownikach; ponadto ok. 80 opublikowanych artykułów i recenzji prasowych oraz liczne notatki w rękopisie. Stworzył sugestywną formułę malarstwa figuratywnego, która inspirowała kolejne pokolenia twórców. Swoje zaangażowanie w działalność społeczno-polityczną przekładał na sztukę, w której konieczne miało być, aby „elementy estetyczne i ideologiczne splatałyby się nierozerwalnie".